Tekst alternatywny

Krysia

Krysia

Całkiem niedawno uświadomiłem sobie, że Maciej Rybiński nie żyje już 10 lat, a bolesna wyrwa po królu polskiego felietonu pozostała niezapełniona, choć pamięć o Mistrzu, poza gronem przyjaciół, powracała głównie podczas dorocznego przyznawania nagrody Złotej Ryby – wspaniałego trofeum dla młodych felietonistów. Teraz do Maćka dołączyła jego żona – szefowa kapituły tej nagrody, Krystyna Grzybowska – wspaniała dziennikarka, gorąca patriotka, niezwykła kobieta. Trudno mi nawet wyobrazić sobie ich opustoszały dom w Grabinie, rozbrzmiewający żartami i codzienną wytężoną pracą. Ciekawa rzecz, skala talentu Krystyny ujawniła się w pełni już po śmierci Macieja (przedtem jak dobra, mądra żona pozwalała mu błyszczeć bezkonkurencyjnie) – a przecież jej dowcip i wnikliwe analizy usytuowały ją na wyżynach dziennikarstwa. Tym bardziej że spędziwszy wiele lat na Zachodzie, rozumiała tamten pełen paradoksów i patologii świat, który nam, nadwiślańskim tubylcom, rzadko udaje się pojąć. Była waleczna, odważna, w tym najszlachetniejszym znaczeniu tego słowa, tak jak wtedy, gdy w mroku stanu wojennego opowiedziała się po jasnej stronie mocy. A potem wybrała emigrację. Wśród wielu gwiazd „Gazety Polskiej” miała swój własny, niepowtarzalny, ciepły blask, który trwał, podobnie jak przyjaźń z kolegami z Filtrowej, nawet wtedy, kiedy przeniosła się na inne, choć podobne ideowo łamy. A przecież non omnis moriar, wspaniała para pozostawiła godnego następcę – chorążego, który dziś wspaniale niesie rodzinny sztandar – Olę Rybińską, której talent dziennikarski i temperament polityczny w słownej szermierce już budzi mój podziw. Naturalnie takie dziedzictwo to wielka odpowiedzialność. Ale jestem pewien, że mu podoła, a nam wszystkim, szczególnie zaś tym stawiającym pierwsze kroki w zawodzie, przyświecać będą z nieba dwie złote rybki połączone szlachetną dewizą: „Humor i Ojczyzna!”.

Marcin Wolski

Marcin_Wolski_small