Tekst alternatywny

Księga przysłów

Księga przysłów

Wiem, że błądzenie jest rzeczą ludzką, i że „kto jest bez grzechu, niech pierwszy…”, ale jakoś trudno mi współczuć Stefanowi N. Mimo że doceniam jego zasługi z przeszłości, predyspozycje intelektualne, a nawet dawno temu swoisty wdzięk. Ma lud polski takie określenie: „nagrabił sobie”. I ono pasuje jak ulał do sytuacji. Libertyn przyłapany w domu publicznym nie budzi większego zainteresowania, co innego moralista, ongiś działacz katolicki z twarzą pełną moralizatorskich frazesów. Jeśli u kogoś zdiagnozują alkoholizm czy seksoholizm, to powinien przynajmniej uważać.

Ćwierć wieku temu nasz jurny bohater otrzymał pierwsze poważne ostrzeżenie w postaci niejakiej Anastazji P. – prowokatorki ze stajni Urbana. Opinia potraktowała go ulgowo, jako ofiarę. A sam zainteresowany? Chyba nie wyciągnął żadnych wniosków. Kolejne lata przekonywały go o pełnej bezkarności, którą zapewniała mu przynależność do klanu „świętych krów rekordzistek”. Po jakimś czasie musiało prowadzić to do zatracania jakiejkolwiek ostrożności i umiaru. Nie to jednak okazało się najgorsze. Pisał Mickiewicz: „Głupi niedźwiedziu! Gdybyś w mateczniku siedział”… Temperament Stefana N. nie pozwalał mu siedzieć cicho. Całe lata był gejzerem agresji, żółci i plwociny. Odczłowieczał swych wrogów, miotał inwektywy i oskarżenia bez pokrycia i bez żadnej odpowiedzialności. Może spora część win w tej kwestii spada na jego mocodawców popleczników, którzy nigdy nie próbowali go moderować, a raczej zagrzewali do czynu. Był wygodny, a przy okazji naiwny, jeśli wierzył, że będą go przed wszystkim chronić i ratować z każdej opresji. Już się go wypierają… I został sam, odarty z własnej legendy i załamany jak łóżko w garsonierze. W sumie jednak żal.

Marcin Wolski

Marcin_Wolski_small