Gest Korwina
Od polityki strony
Odgłos spoliczkowania europosła Michała Boniewo przez innego europosła Janusza Korwina Mikke odbił się szerokim echem po kraju rozlewając się poza granice RP. Już następnego dnia po zdarzeniu czeski portal Lidovky.cz meldował: „Jeden polsky europoslanec zfackoval druhno”. Dziennikarz czeski, choć określił Janusza Korwina Mikke jako polityka agresywnego, to jednak powołał się na jego wypowiedź w tej sprawie: „Nebylo to pouźiti fyzicke sily, ale symbolicky akt.
W Polsce, po incydencie jaki miał miejsce w ustronnym miejscu Ministerstwa Spraw Zagranicznych wybuchła burza. Wielu polityków, głównie z lewej strony sceny dało mocny wyraz swemu oburzeniu. Dołączył do nich nawet europoseł Jerzy Buzek. Lider partii „Twój Ruch” Janusz Palikom uznał, że jest to przejaw faszyzmu. Głos w sprawie zabrał też szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski, kilka dni temu oświadczając, że dopóki jest ministrem, noga europosła Janusza Korwina Mikke nie postanie na terenie MSZ. Padło też zapewnienie zgłoszenia przez MSZ sprawy spoliczkowania do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, która w dalszej kolejności wyznaczy prokuraturę do jej prowadzenia. Wyraz oburzeniu dali też niektórzy dziennikarze mainstreamowych mediów. Między innymi dziennikarka Dominika Wielowieyska postuluje, by ograniczyć zapraszanie i pokazywanie osoby Janusza Korwina Mikkego w mediach.
Pragnę w tym miejscu przytoczyć zachowanie części polityków i mediów w sytuacji sprzed lat, kiedy to 19 października 2010 nieobliczalny szaleniec z pełną premedytacją, bez żadnego ostrzeżenia zamordował w siedzibie łódzkiego biura europosła PiS Janusza Wojciechowskiego niewinnego pracownika a innego ciężko ranił. Znamienną reakcją polityków rządzącego obozu oraz lewicy, a w ślad mainstreamowych dziennikarzy, były próby przypisania współodpowiedzialności za ten dramat Prawu i Sprawiedliwości. Padały wzajemne oskarżenia o sianie nienawiści, a działacze Platformy Obywatelskiej oskarżali opozycję o wykorzystywanie tej tragedii do rozgrywek politycznych. Wtórował temu między innymi poseł Bartosz Arłukowicz (wówczas jeszcze w SLD) obwiniając o sytuację obie strony. Ta eskalacja emocji, ta nienawiść między wami, w której się zabarykadowaliście, doprowadza do agresji na ulicy – wołał.
Zestawiając reakcje na obie te sytuacje, nasuwa się refleksja, że zgodnie z tą logiką winę za spoliczkowanie ponoszą również politycy Platformy Obywatelskiej. Wszak to właśnie Platforma Obywatelska sprawująca od siedmiu lat władzę wykreowała standardy, które uwłaczają przyzwoitości. Poszkodowany Michał Boni zauważa, że to co mu wyrządził Janusz Korwin Mikke jest nienormalne. Trudno nie przyznać mu w tym racji, jednak on sam nie jest tu wcale bohaterem pozytywnym, a jego największym dramatem jest to, że nie był w stanie uwierzyć w możliwość spełnienia obietnic.
Prezes Kongresu Prawicy już w czerwcu obiecywał, że w taki właśnie sposób potraktuje Michała Boniego. Chodziło o to że w momencie ogłoszenia w roku 1992 ustawy lustracyjnej, w załączniku do której wymieniony jako tajny agent Michał Boni nazwał go idiotą i oszołomem. Nie doczekawszy się przeprosin Janusz Korwin Mikke sięgnął po środek, który w minionych epokach, kiedy bardziej ceniono honor, był zaproszeniem do pojedynku. Niezależnie od tego, że metoda ta jest archaiczna, nie przystająca do współczesnych realiów i której sam nie polecam, w dalszej perspektywie historii zachowa swą symbolikę. Czyn Janusza Korwina Mikke, o co mogę się dziś założyć, będzie postrzegany podobnie jak „gest Kozakiewicza” w zamierzchłych czasach PRL-u.
Andrzej Baczewski