Tekst alternatywny

Kwidzyn: Senator Czarnobaj zmącił klimat sesji Rady Miejskiej

Zanosiło się na sielankę

Senator Czarnobaj zmącił klimat sesji Rady Miejskiej

Debata nad uchwałą w sprawie projektu dostosowania sieci szkół podstawowych i gimnazjów do nowego ustroju szkolnego na terenie naszego miasta, ujętej w porządku obrad sesji Rady Miejskiej w Kwidzynie w dniu 16 lutego 2017 r. skłania do refleksji na nad tym, gdzie są granice manipulacji i czy w Kwidzynie jest jakakolwiek szansa na cywilizowaną, w pełni merytoryczną, debatę. Z tego co widzieliśmy w relacji lokalnej telewizji kablowej – z całą pewnością do końca obecnej kadencji to nie nastąpi.

Projekt dostosowania sieci szkół podstawowych i gimnazjów do nowego ustroju szkolnego na terenie Kwidzyna był ostatnią pozycją w planowanym pakiecie uchwał. Debata nad nim zajęła chyba blisko 90 % czasu sesji. Od początku wszystko przebiegało spokojnie, w ogólnej zgodzie. Do zgłoszonego projektu nowej sieci szkół, radni Klubu Prawa i Sprawiedliwości wnosili jedynie polemiczne uwagi, deklarując wolę jego poparcia. Nie przejmując się tym, że rekomendujący propozycję wiceburmistrz Roman Bera wyraził negatywną opinię w stosunku do całej reformy edukacji, robili wrażenie zadowolonych niczym panna młoda po zaręczynach. Nastroje w tej części debaty były więc, jak podkreślano później, sielankowe.

Awanturę na tym weselu wywołał wproszony na sesję senator Leszek Czarnobaj, prowadzący od roku kampanię na rzecz zdyskredytowania reformy edukacji przygotowanej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. I tutaj również, nie przebierając w słowach krytyki, kontestował jej podstawowe założenia, by w końcu stwierdzić, że właściwie w Kwidzynie, który jest prawdziwą opoką edukacji, reforma ta jest zbędna. Senator zapomniał jednak, że przy konstruowaniu tej opoki, zlikwidowano w Kwidzynie trzy unikatowe w skali kraju kierunki nauczania na poziomie średnim. Przytaczał wcześniej lansowane przez siebie argumenty, między innymi o potrzebie uwolnienia edukacji spod opieki państwa, zerwania z systemem węgierskim.

Tym razem na gościnny występ senatora Leszka Czarnobaja zareagowali radni Klubu Prawa i Sprawiedliwości. Radny Jacek Strociak, w trybie bardziej upominająco pojednawczym, zarzucił senatorowi, że ten spóźnił się na całość debaty, w trakcie której wypracowano wspólnie porozumienie co do przyszłego kształtu sieci szkół. Zatem jego krytyczne wystąpienie mija się z celem. W zdecydowanie bardziej ostrej formie zareagował radny Roman Szałapski. Biorąc w obronę założenia reformy edukacyjnej, jako jeden z argumentów za jej wdrożeniem, podał marność dotychczasowego poziomu kształcenia młodzieży, szczególnie pod kątem przygotowań do studiów wyższych. Odpierając zarzut marności dotychczasowego poziomu kształcenia, senator Czarnobaj powoływał się na wybrane autorytety w dziedzinie oświaty i opinie części rodziców. Oliwy do ognia dolał radny Józef Pomykacz. Próbując w nieudolny sposób bronić statusu kuratora oświaty oraz wpływu państwa na system kształcenia, przytoczył epizod jaki miał miejsce w znanym warszawskim lokalu „Sowa i Przyjaciele”. Co ma wspólnego „Sowa i Przyjaciele” z edukacją? Próbuję rozwikłać intelektualny zamysł radnego co do tej konstrukcji, deliberował senator Czarnobaj. Z oświatą to niekoniecznie ma związek ale jest to istotne sedno. Mianowicie lokal zwany dziś „Sowa i Przyjaciele” dawnymi czasy nosił nazwę „Sielanka”, stąd te przypadkowe skojarzenie: tu sielanka i tam sielanka. Tamto sentymentalne miejsce na mapie Warszawy, jak podaje treść piosenki „Na Czerniakowskiej, róg Gagarina, ostatni tramwaj jęknął po szynach” w PRL-u było miejscem zabaw i uciechy ówczesnego półświatka. Bardziej współcześnie, już pod aktualną nazwą, polubiła je socjeta Platformy Obywatelskiej, prowadząca tam ważne dysputy polityczne, z fatalnym dla siebie skutkiem.

Senator Leszek Czarnobaj na tamto wspomnienie przystąpił do kontrataku. Na sugestię wspomnienia afer obciążających jego ugrupowanie polityczne wypowiedział się mniej więcej w ten sposób:  „co tam afery, co tam ośmiorniczki – prawdziwym skandalem wywołującym moje oburzenie jest zakup sprzętu do nurkowania przez kancelarię obecnego prezydenta RP.

Ośmiorniczki zostały dawno zjedzone i popite dobrym winem, można by o tym zapomnieć, a sprzęt do nurkowania jest i kłuje w oczy aktualną opozycję parlamentarną. Osobiście nie zgodzę się z tym, że ów sprzęt do nurkowania ma stanowić uzupełnienie eksponatów wyczyszczonych z Pałacu Prezydenckiego przez poprzedniego gospodarza, czy też jak ktoś sugerował z sali, ma być prezentem dla Misiewicza. Zapewne wykorzystany będzie zgodnie ze swym przeznaczeniem, a jak się okaże zbędny pójdzie na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Póki co dla senatora Leszka Czarnobaja stanowi poważny problem natury moralnej.

Ostatnim radnym, któremu udało się zabrać głos w dyskusji był Zbigniew Drelich z Klubu KWW Kwidzyniacy. Na wstępie zaapelował o apolityczność debaty, następnie zadał pytanie, jaki jest cel wystąpienia na sesji senatora Leszka Czarnobaja. Czy ma ono zmierzać do niepodjęcia procedowanej uchwały? Wreszcie wypowiedział się krytycznie w stosunku poprzednio prowadzonej polityki oświatowej, która zniszczyła szkolnictwo zawodowe. I tu stała się rzecz dziwna. Prowadzący obrady sesji przewodniczący Rady Kazimierz Gorlewicz, jednostronnie umówił się, że na tym kończymy dyskusję, udzielił głosu senatorowi Leszkowi Czarnobajowi, który od razu wyznał, że lubi dokonywać podsumowań. Miał okazję więc sponiewierać radnych kwidzyńskiego PiS, a radnego Zbigniewa Drelicha próbować w dość infantylny sposób ugłaskać, powołując się na kontakty w I kadencji Rady Miasta. Na próby ripostowania ze strony Radnego Zbigniewa Drelicha, zaproponował by obaj jako przyjaciele porozmawiali sobie w kuluarach. Zachowanie przewodniczącego w końcówce debaty było w mojej ocenia niedopuszczalne i karygodne. Można by dopatrywać się w nim łamania zasad demokracji, a za szczególny przykład forowania na sesji Rady Miasta przedstawiciela parlamentu, również naruszenia zasady trójpodziału władzy.

Andrzej Baczewski