Tekst alternatywny

„Mały Rycerz” zasiadł na wawelskim tronie!

„Mały Rycerz” zasiadł na wawelskim tronie!

Właśnie wracam z Katedry Wawelskiej, gdzie mnie zaprowadziła Mama, jak tylko nauczyłem się chodzić, zaś w dorosłym życiu przychodziłem tam zawsze, gdy mi było ciężko, bo tylko w tym miejscu zapominałem o dręczących mnie problemach czując, że jestem w naszym polskim domu, spokojnym, pięknie urządzonym i bezpiecznym.

Dziś byłem w tym kultowym miejscu na Mszy Świętej w intencji śp. Lecha i Marii Kaczyńskich oraz Wszystkich Ofiar Tragedii Smoleńskiej odprawionej przez nowego metropolitę krakowskiego abp Marka Jędraszewskiego.

Gdy środkiem Katedry kroczył ku ołtarzowi orszak kościelnych dostojników ledwie, co Jego Eminencję wyłowiłem z tej procesji i pierwsza myśl, jaka przyszła mi go głowy to: Boże! Ależ to kruszynka! Ale jak się zbliżył na odległość wzroku spostrzegłem w Jego twarzy, że to człowiek równie dobry, co waleczny.

I nie pomyliłem się, bo jak zaczął homilię już po kilku słowach wiedziałem, że ostatnimi kapłanami mówiącymi z podobną estymą, maestrią, lecz także odwagą byli Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła. I zapewniam Państwa, że nie mówię tego przez grzeczność, jako kurtuazyjny krakowianin. Wierzcie mi. Od wielu lat czegoś takiego, jak dzisiaj w kościele nie przeżyłem.

Już po kilku Jego słowach wiedziałem, że to wielki Polak o gorącym sercu i pięknym umyśle, ale także, a może ponad wszystko odważny, chwacki i gotowy do poświęceń obrońca Ojczyzny i nielękający się prawdy człowiek postępujący w imię tego, czego nauczał nasz polski papież. A jeszcze do tego mówiący pięknie po polsku, acz językiem prostym i zrozumiałym dla wszystkich, bez świątobliwego zadęcia, stroniący od tonów przesadnie martyrologicznych, perorujący spokojnie, ale z taką siłą, jakby zza brzozowego lasu pułk artylerii odłamkowymi, przeciwpancernymi walił.

W Katedrze Wawelskiej między sarkofagami polskich królów w kontekście Chrystusowej Drogi Krzyżowej dźwięczały takie oto słowa i frazy, cytuję z pamięci: „Wielki Tydzień”, „Męka Chrystusa”, „wyrok śmierci”, „racje polityczne”, Żydom sama śmierć Chrystusa nie wystarczała’, „Schemat kłamstwa i mistyfikacji”, „nieufność i niezrozumienie”, „milczenie świadków”, „Lech Kaczyński niechcianym świadkiem prawdy”, „pogarda dla głowy państwa”, „pancerna brzoza symbolem mistyfikacji”’, „prawda nas wyzwoli”… – ale, co najważniejsze były to słowa choć gorzkie, to pozbawione choćby krzty nienawiści.

Gdy nowy krakowski metropolita zakończył homilię zapadła chwila ciszy, po czym, jak grom z jasnego nieba gruchnęły oklaski tak rzęsiste, iż się wydawało, że arrasy załopotały. Ale to nie był kurtuazyjny poklask, lecz autentycznie spontaniczna radość krakowian, że im Pan Bóg dał to wreszcie, na co od dawna czekali.

I na koniec słowo do krakowian. Pomódlcie się proszę dziś wieczorem za papieża Franciszka, że nam biskupa Marka pod Wawel oddelegował, a daję głowę, że się Wam Anioły przyśnią.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)

K_Pasierbiewicz_small

Post Scriptum

Czytam pierwsze komentarze i powiem, że nie pisałem dotąd o Smoleńsku, gdyż po prawdzie, jako technokrata wciąż nie mogę powiedzieć, że wiem, co konkretnie się tam stało, jak chodzi o wyjaśnione do tej pory przyczyny katastrofy technicznej natury. Powiem tylko, że moim zdaniem wczoraj w Katedrze Wawelskiej nowy metropolita krakowski mówił o sprawach znacznie poważniejszych, jak polska tożsamość narodowa i jestestwo Rzeczypospolitej w świetle tajemnicy zła.