O godne uczczenie Wyklętych
Po raz piąty z rzędu obchodzony był Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Ustanowiony został na mocy Ustawy z dnia 3-go lutego 2011 roku, jako oficjalne święto dla uczczenia uczestników zbrojnego podziemia tzw. „drugiej konspiracji”. Przez wiele lat po wojnie określani oni byli mianem „faszystów”, „zaplutych karłów reakcji” oraz obrzucani innymi podobnymi inwektywami. Również po przemianach, jakie nastąpiły w roku 1989 długo oczekiwali na przywrócenie należnej czci i honoru.
Refleksje jakie towarzyszą dziś obchodom tego święta stawiają przed nami pytanie, dlaczego ludzie ci w tak desperacki sposób kontynuowali walkę zbrojną, po zakończonych już działaniach wojennych i jaki był sens ich walki. Rodzi się też dalsze pytanie, dlaczego w III RP tak długo zwlekano z ich rehabilitacją i uznaniem za bohaterów narodowych. Wreszcie, warto zapytać, czy sposób obchodzenia Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych jest satysfakcjonujący, czy jest kolejnym „zgniłym kompromisem”?
By odpowiedzieć na pierwsze z postawionych pytań trzeba uświadomić sobie w jakiej sytuacji znalazły się polskie podziemne formacje ruchu oporu, walczące dotychczas z okupantem hitlerowskim, w czasie nadejścia ofensywy sowieckiej oraz po ostatecznym zakończeniu działań wojennych.
Pierwszy wniosek z oceny tamtej sytuacji wskazuje wyraźnie, że żołnierze Armii Krajowej, WiN-u, Batalionów Chłopskich nie byli partnerem zarówno dla Armii Czerwonej, jak i przywiedzionej przez nią administracji, wprowadzającej nowy ład na wyzwolonej spod okupacji hitlerowskiej. Imperatyw nadany z Moskwy zakładał eliminację Polskiego Państwa Podziemnego i jego zbrojnych formacji i jest to fakt bezsporny. Potwierdziło to podstępne aresztowanie przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, którzy ufni zapewnieniem bezpieczeństwa udali się na rozmowy ze stroną radziecką w dniu 27 marca 1945 roku. Wśród nich był między innymi ostatni komendant Armii Krajowej gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”. Dalsze tragiczne losy zatrzymanych to osadzenie na moskiewskiej „Łubiance” i wielomiesięczne procesy zakończone skazaniem na długie lata więzienia. Główny zarzut to działalność na szkodę Armii Czerwonej. Równocześnie do rozprawy zbrojnej przeciwko polskiej partyzantce przystąpiły formacje NKWD wspierane przez oddziały Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Terroryzowaniem społeczeństwa w celu podporządkowania nowej władzy zajął się Urząd Bezpieczeństwa Publicznego.
Stało się jasne, że Polska nie jest już krajem suwerennym i znaczna część społeczeństwa nie może czuć się bezpieczna. Pozostawał wybór ucieczki z kraju, lub podporządkowania się regułom budowy nowego bytu. Większość działających w podziemiu, wierna wcześniejszej przysiędze, wybrała walkę i opór wobec narzuconej władzy. Ocenia się, że w okresie największej aktywności, w latach 1945 – 1946 w tzw. „drugiej konspiracji” działało od 150 do 200 tysięcy uczestników walki zbrojnej i innych form oporu, w tym około 20 tysięcy w regularnych oddziałach partyzanckich. Do tego należy uwzględnić liczne organizacje poziemne młodzieży szkolnej, organizacje patriotyczne oraz inne formy biernego oporu.
Dla pełnej oceny sytuacji w Polsce w pierwszych latach po zakończeniu II wojny światowej trzeba zgodzić się z tym, że ze strony nowej narzuconej władzy nie było woli do zawarcia porozumienia narodowego. W działaniu wspólnym z agenturą sowiecką konsekwentnie dążono do unicestwienia niewygodnej części społeczeństwa. Proponowana amnestia dla „ludzi z podziemia” okazała się w zasadzie fikcją. Wielu, którzy z niej skorzystali zostało zamordowanych lub skazanych na długoletnie więzienia. Odpowiedzialnością za ten stan rzeczy należy dziś obarczyć ówczesny reżim i jego moskiewskich mocodawców, a także przedstawicieli mocarstw zachodnich: Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, którzy wykazali ewidentny brak woli przeciwstawienia się Stalinowi. Dziś jest to temat bardzo wstydliwy.
Przechodząc do kolejnego pytania, czy bojownicy „drugiej konspiracji” zostali w należyty sposób zrehabilitowani i przywrócono im po wielu latach cześć, należy dokładnie przyjrzeć się jakie jest obecne podejście władz najwyższych do tej kwestii. Jako pierwszy przykład skandalicznego odniesienia się do powagi uroczystości poświęconych „Żołnierzom Wyklętym” jest wypowiedź Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, z której wynika, że należy uczcić równocześnie ofiary tychże „Żołnierzy Wyklętych”. To schizofreniczne podejście jest efektem pewnej ewolucji, jaka dokonała się po roku 1989 i tłumaczy ono dlaczego tak długo trwał proces przywracania czci „Żołnierzom Wyklętym”. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że władze Trzeciej RP nie były wcale do tego skłonne. Jako przykład należy przytoczyć tu wypowiedź byłego premiera Tadeusza Mazowieckiego, który o „Żołnierzach Wyklętych” wypowiadał się jako o mordercach, a prowadzoną przez nich działalność uznał za bezsensowną i szkodliwą.
„Byłoby jakąś ahistoryczną, sentymentalną ckliwością nie widzieć tego, że każda wielka przemiana dziejowa pociąga za sobą ofiary także w ludziach. Każda rewolucja społeczna przeciwstawia sobie tych, którzy bronią dotychczasowego porządku rzeczy, i tych, którzy walczą o nowy; przeciwstawia bezlitośnie. Jej prawa są twarde” – pisał w swych relacjach.
Pod naciskiem organizacji patriotycznych, rodzin, mediów strefy wolnego słowa, kibiców sportowych skandujących hasło: „Chwała Bohaterom”, wreszcie dzięki osobistemu zaangażowaniu śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego mamy wreszcie od roku 2011 Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Fakt, że w jego obchodach uczestniczą oficjele władz rządowych i samorządowych budzi sporo kontrowersji. Z punktu oceny historii również mam do tego uprzedzenie. Osoby, których najbliżsi zostali zamordowani przez reżim komunistyczni, podchodzą do tego często bardziej emocjonalnie. Znam osobiście takie przypadki.
Kontrowersje odnośnie obchodzonego święta wynikają z braku odpowiedzi, na ile udział przedstawicieli władz jest szczery. Czy może jest to tylko pusty gest, bo tak dzisiaj wypada? Do tego dochodzi trwający od lat konflikt w sprawie ustanowienia Panteonu Bohaterów Narodowych w Kwaterze Ł Cmentarza Wojskowego na Powązkach. Poza piętrzącymi się trudnościami związanymi z ekshumacją chowanych tam do niedawna zbrodniarzy komunistycznych, tworzy się problemy proceduralne z ustaleniem kształtu Panteonu, jego oficjalnej nazwy oraz złożenia szczątków pomordowanych bohaterów. W sprawie tej trwa nadal spór między organizacjami zabiegającymi o godne uczczenie ofiar reżimu komunistycznego a Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Andrzej Baczewski