Po naszym Trumpie!
Ameryka wybrała. Nie do końca jeszcze wiadomo, jak i czy głosy zostały policzone uczciwie, ale najprawdopodobniej jest po meczu. Za wybór mniej więcej połowy elektoratu zapłacą zarówno całe Stany, jak i reszta świata.
(Nie tylko Polska, która miała w świecie niewielu sojuszników, a teraz może ich mieć jeszcze mniej). Scenariusze są czarne i szare. Nadzieja, że system amerykański, jego armia, siły specjalne, media, nigdy nie dały się zdemontować do końca. Niewiadomy pozostaje skład Senatu – być może republikanie utrzymają blokującą przewagę, a i w Kongresie demokraci ponieśli straty. Czy Sąd Najwyższy utrzyma swoją niezależność z mocną przewagą konserwatystów? Chwilowo obiecanki wyglądają groźnie – rezygnacja z imigracyjnego muru na granicy z Meksykiem, wpuszczanie muzułmanów, zaangażowanie w obłęd zwany walką z klimatem, powrót do Obama-care w służbie zdrowia, wyższe podatki dla najbogatszych, ograniczenie policji i sił specjalnych. Pewnie zamach na wolność słowa i prawo do posiadania broni… No i dalszy światopoglądowy dryf w lewo, wedle wzorów sprawdzonych przez Brukselę, który zapewne po zastąpieniu Joe Bidena – katolika bezobjawowowego – przez Jamajko-Hinduskę Kamalę Harris (co ona może mieć w głowie prócz marksizmu? Hinduizm i woo-doo?) tylko może się wzmocnić. I to w obliczu gwałtownie rosnącej potęgi Chin, które pokazały swoje możliwości przy okazji wirusa z Wuhan. Wszystko razem byłoby do odrobienia w zwykłych czasach przez jakiegoś nowego Reagana czy Trumpa, ale teraz? Czasy po wielkiej pandemii, których wyzwania – polityczne, ekonomiczne, społeczne – trudno sobie nawet wyobrazić, wymagać będą (i to we wszystkich krajach) autentycznych przywódców, nie teflonowych urzędników, wizjonerów, nie kunktatorów. Jakie szanse na sprostanie wyzwaniom ma tandem popełniającego co rusz gafy staruszka i przystojnej, acz mocno zideologizowanej prokuratorki? Strach się bać!
Marcin Wolski