Praca, nie obietnice
Wyborcza impreza Platformy Obywatelskiej, która w zeszłym tygodniu odbyła się w Poznaniu, pokazała słabość partii, która po ośmiu latach rządzenia nie jest zdolna do spisania kilku realnych propozycji programowych. PO przedstawiła się jako partia gotowa na każde oszustwo, byle tylko utrzymać się przy władzy. Zniesienie jednych podatków i podwyższenie innych – to raj dla urzędniczej klienteli PO, która nadal „po uważaniu” będzie decydować kto zapłaci więcej, a komu podatki zostaną umorzone. Oczywiście najmniej zapłacą ci, którzy powinni zapłacić najwięcej, a którzy za wspieranie partii – m.in. finansowe, ale także przez oferowanie działaczom PO wysoko wynagradzanych stanowisk – nadal będą uchylać się od zobowiązań wobec polskiego państwa. Przemówienie Kopaczowej przypominało ostatnie wysiłki Komorowskiego, który widząc, że przegrywa wybory, usiłował serią chaotycznych i nierealnych obietnic utrzymać przy sobie przynajmniej część wyborców. Platforma jest dzisiaj gotowa obiecać wszystko, byle tylko przelicytować opozycję.
Podobnie postępuje grupka postarzałych aparatczyków, która nazwała się „zjednoczoną lewicą” i udaje, że reprezentuje kogokolwiek oprócz partyjnych weteranów, marzących przed emeryturą o jeszcze jednej sejmowej kadencji. Oni także przyrzekają złote góry, z tą jednak różnicą, że na pewno nie będą mieli okazji wywiązać się z obietnic składanych wyborcom. Lewica wzywa również do przyjęcia uchodźców w nadziei, że w przyszłości zyska nowych zwolenników. Ten błąd już wcześniej popełniła lewica z Zachodu, która nawoływała do wpuszczania imigrantów, licząc na ich wyborczą wdzięczność. Okazało się jednak, że muzułmańscy przybysze nie popierają ani lewicowych pomysłów niszczenia rodziny i religii, ani reklamowanych przez lewicę obyczajowych patologii. Gotowi są za to zlikwidować demokrację, a przy okazji także lewicowych naiwniaków.
Są jeszcze rozmaite grupki politycznych rozbitków, jak partia Petru, czy stronnictwo wiejskich cwaniaków, żerujących na naiwności części rolników. Wszystkie te partie, może oprócz politycznego marginesu, w rodzaju narodowców czy liberalnych radykałów, usiłują przedstawić swoje gospodarcze pomysły słusznie rozumując, że dziś to właśnie najbardziej interesuje wyborców. Z kolei tworzenie szumu informacyjnego w mediach ma wywołać wrażenie, że „wszyscy obiecują”, nie wiadomo jednak kto obietnic dotrzyma. W rzeczywistości żadnej partii, mimo gorączkowych wysiłków, nie udało się opracować przeciwwagi dla programu Prawa i Sprawiedliwości.
Czy ktoś inny niż PiS może realnie obniżyć wiek emerytalny i przywrócić możliwość godnego przechodzenia na emeryturę? Czy ktoś rzeczywiście może wspomóc polskie rodziny, wprowadzając comiesięczny dodatek 500 złotych na każde drugie i następne dziecko, a w uboższych rodzinach także na pierwsze? Czy ktoś oprócz PiS odważy się opodatkować hipermarkety i transakcje bankowe, żeby zapewnić fundusze na politykę społeczną? Czy ktoś mówi na serio o odbudowie polskiego przemysłu, nowych miejscach pracy i powstrzymaniu emigracji młodzieży?
Być może w następnych tygodniach premier Kopacz obieca to wszystko, a nawet jeszcze więcej. Tylko czy ktoś uwierzy partii, która przez osiem lat traktowała polskie państwo jako źródło własnych, obfitych dochodów? Nikt nie uwierzy.
Ryszard Terlecki