Takie tam… deliberacje…
Programowa podłość Tuska od lat
Od dwóch dni w mediach komentowany jest atak opętańca, który próbował sforsować drzwi do siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej. W komentarzach przewija się prośba do Donalda Tuska, żeby skończył z wojenną retoryką, ponieważ może powtórzyć się sytuacja z zabójstwem Marka Rosiaka. Nie wiem, czy warto zwracać się do człowieka, dla którego sensem istnienia jest skłócenie Polaków, bez względu na koszt, jaki może ponieść Polska. Przecież swoją akcję rozpoczął już w 2005 r., kiedy użył terminu „moherowa koalicja” podczas debaty sejmowej. Później pojęcie „moherowe berety”, przypisane przede wszystkim słuchaczom Radia Maryja i osobom starszym, podzieliło społeczeństwo. Pamiętamy 2006 r. i błękitny marsz zorganizowany przez PO, na którym niesiono portrety prezydenta Lecha Kaczyńskiego ze sznurem na szyi i tłuszczę skandującą hasła: „Spie…aj, dziadu” itd. I akcję z 2007 r.: „Idą wybory. Uratuj kraj. Zabierz babci dowód”. To przecież to samo środowisko, które w 2010 r. z zadowoleniem przypatrywało się dziczy, która sikała na znicze pod krzyżem w Warszawie i układała krzyże z puszek po piwie. A współpraca z KOD-owcami czy wspieranie hołoty mieniącej się Obywatelami RP czemu służyły, panie Tusk?
Ryszard Kapuściński
albicla.com/ryszardkapuscinski
źródło: Gazeta Polska Codziennie | www.GPCodziennie.pl