Tekst alternatywny

Rocznica wybuchu Powstania Styczniowego – 22 stycznia 2013 r.

W sto pięćdziesiątą rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego, 22 stycznia 2013 roku, członkowie PiS oraz chrzanowskiego i trzebińskiego Klubu Gazety Polskiej spotkali się przy grobie Eli Marchettiego, adiutanta i przyjaciela Francesco Nullo, który był przyjacielem i powiernikiem narodowego bohatera Włoch Giuseppe Garibaldiego.

Francesco Nullo zginął w bitwie pod Krzykawką, będąc dowódcą oddziału powstańczego, walcząc z Moskalami. Wcześniej jednak ciężko ranny został jego adiutant:

Pierwszy ranny w bitwie pod Krzykawką

Elia Marchetti urodził się 31 grudnia 1839 roku. Jako jeden z „Żelaznej Brygady” Nulla wchodzi do Palermo. Był jednym z pierwszych, którzy stawili się na apel Nulla „w polskiej wyprawie”, której głową był Nullo, skarbnikiem L. Caroli; Elia Marchetti stał się głównym organizatorem i werbownikiem. To on pierwszy padł ofiarą pod Krzykawką od kul moskiewskich. To właśnie on, gdy wychylił się nieco zza wału, poza którym w lesie Krzykawki zajęli pozycję legioniści. „Tracę najlepszego oficera” – mruknął, chmurząc się Nullo i biorąc w swoje mocne ramiona chłopaka, który był mu drogi jak młodszy brat. Wyniósł go troskliwie poza linię strzałów, ułożył pod drzewem, zawiązawszy mu chusteczką ranę. Kula trafiła go poniżej szyi i utkwiła w piersi, ale ranny nie stracił przytomności. Za chwilę przyniesiono pod drzewo Febo Archangeliego, trafionego w kolano w chwili, gdy chciał pójść opatrzyć ranę przyjacielowi. W żałosnym odwrocie, który nastąpił po śmierci Nulla, Legia Cudzoziemska stanęła w szeregach; cofała się ostrzeliwując Moskali, niszcząc za sobą mosty. Kapitan Mazzoleni, przyjaciel Marchettiego, usadowił go na koniu, którego mu odstąpił Caroli, rezygnując z bólem serca z zabrania ciała Nulla. Za Marchettim wpół siedział chłopaczek, Polak lekko ranny w nogę, który podtrzymywał towarzysza, ale wnet koń ugrzązł w bagnie i nie miał siły z niego się wydostać, a tuż tuż nacierali kozacy. Oddział powstańców rozsypał się. Część wpadła w ręce Moskali, a kapitan, człowiek mocny, wziął na plecy rannego, dobry kawał ubiegł i nie słysząc strzałów, zatrzymał się pod drzewem, aby odpocząć. Chłopiec poprawiał bandaż. W tej chwili wypadło z gąszczu kilku jeźdźców i przeszyło go lancami. Biedny chłopiec, dziecko prawie, padł w kałuży krwi. Ranny błagał towarzysza: „Dobij mnie, a sam uciekaj”. „Bądź spokojny, żywego cię nie dam” — odpowiedział Mazzoleni schylony pod ciężarem towarzysza przyspieszając kroku. Kozacy wysłali za nim strzały, ale spudłowali. Ranny przestał jęczeć i obwisł bez ruchu. Kapitan biegł aż mu rzeka zahamowała drogę. Nie była głęboka i przeszedł ją w bród, a na drugim brzegu spotkał się z kolegą Cristofolim. Razem dostali się do wioski, gdzie w pierwszym domu złożyli nareszcie na wpół żywego biedaka. Rozległ się krzyk mieszkańców: „Kozacy!”. Włosi zobaczyli otwarty kościółek i drzwiczki, które prowadziły do dzwonnicy. Tam wciągnęli rannego, wynosząc go na rękach z ogromnym trudem po stromej drabinie — aż na szczyt. Tu zobaczyli, że panika była bezpodstawna. Po wielu jeszcze przygodach trafili na lekarza Polaka, który był z partią i odwoził swoich rannych. Ten zajął się Marchettim, opatrzył go i pomógł do przeniesienia przez granicę. Mazzoleni i Cristofoli poszli inną drogą, by nie narażać rannych. Ale ranni i zdrowi wpadli w ręce patroli austriackich i znaleźli się w aresztach chrzanowskich. Starosta chrzanowski nie miał żadnych względów. Dopiero Węgier, kapitan Lippa, który stał dawniej w Bergamo, zezwolił na zabranie Marchettiego, a Mazzoleniego wydobył z aresztu, by zajął się rannym.

Dnia 7 maja 1863 roku o godzinie czwartej po południu młody Włoch zmarł. Zwłoki ubrano w czarną polską czamorkę, wystawiono na katafalku obsypanym kwiatami. Pogrzeb był manifestacją patriotyczną.Mazzoleni z kościoła musiał wracać do aresztu. Niebawem odstawiono Włochów do Krakowa, a stamtąd do granicy. Żegnani serdecznie wołali „Eviva Polonia!”. Do Bergamo wracał Mazzoleni i Cristofoli przywożąc ojcu Marchettiego ostatnie pozdrowienie Eliana, a matce Nulla — pas przeszyty kulą moskiewską. (Opracowała Janina Majewska na podstawie: Karolina Firlej-Bielańska „Nullo i jego towarzysze”, wyd. 1923r.)

Niezwykły pogrzeb w Chrzanowie Pogrzeb Elji Marchettiego został opisany przez sprawozdawcę „Czasu” (z dn. 11.05.1863 roku, egz. Biblioteki PAN: Teka Schneidra — fasc. Chrzanów).

Przy eksportacji, równie jak przy pogrzebie, zgromadziło się bardzo licznie wszystko duchowieństwo i obywatelstwo z kilkumilowej okolicy, całe miasto wraz z Żydami. Wieko trumny wieńcami okryte, zdjęte, niosły kobiety, a trumnę otwartą na przemian: młodzież, Żydzi, chłopi i mieszczanie. Głowa zmarłego z trumny wystająca, wieńcem laurowym otoczona, twarz prześlicznych włoskich rysów ze znamieniami boleści, zdawała się skarżyć, że wcześnie i przed dopięciem celu zamierzonego, zgasła. Ta odsłonięta trumna sprawiała widok nader przejmujący. Kondukt rozpoczynało 60 dziewcząt w bieli, za nimi niesiono chorągwie kościelne i tysiące świateł jarzących. Uderzającym i porywającym był także nieprzeliczony tłum ludności i serdeczny udział Żydów. Cmentarz zaledwie pomieścił wszystkich: płacz, lament ogólny, suchego oka nie było. Tak rozrzewniający w swoim ogromie, świętą grozą przejmujący był obchód. Kondukt przechodził koło oberży, gdzie kilkudziesięciu uwięzionych kolegów zmarłego z okien mu się przypatrywało; przekonali się naocznie, jak naród poświęcenie i bohaterstwo ocenić może. Wieńce i ozdoby trumny rozerwano nad grobem. Trumnę jednym wieńcem ozdobioną złożono w grób i już częściowo przysypano, kiedy kobiety wydobyły ją jeszcze z ziemi i zdarły kwiaty z czcią, tym ostatnim wieńcem rozdzieliły się wśród płaczu i strasznych boleści.

Część powstańców — głównie Włochów — rozbitków po bitwie pod Krzykawką, przeszła granicę austriacko-rosyjską. Zostali oni zatrzymani przez wojsko austriackie i dostawieni do aresztu chrzanowskiego. Wśród nich był również śmiertelnie ranny w pierś porucznik Elja Marchetti z Bergamo. Jako jeńcy przebywali w Chrzanowie: Andreolli Nenazio, Richardi, L. Menli, G. Menli, Clerici, Giupponi, Bendi, Caroli, Mazzoleni i Christofoli.

Porucznik Elja Marchetti wydobyty został z więzienia przez żonę notariusza Horwatha i litościwego kapitana austriackiego Lippę. Mimo najtroskliwszej opieki i wysiłków lekarzy, zmarł dnia 7 maja 1863 roku. Wiadomość o śmierci Marchettiego obiegła lotem błyskawicy całą okolicę, a pogrzeb był najlepszym świadectwem patriotycznego nastroju mieszkańców miasta.

Harcerze zaciągnęli warte, była modlitwa Powstańców, złożono wiązankę kwiatów, zapalono znicze, odśpiewano hymn, były okolicznościowe przemówienia, następnie uczestnicy przeszli do grobu innego uczestnika Powstania Styczniowego Piotra Łączyńskiego…