Tekst alternatywny

Smok Wawelski

Smok Wawelski

Podobno telewizja TVN poinformowała, że w Krakowie walczy się ze smokiem. Nie wiem, nie oglądam telewizji odkąd każdy interesujący program dostępny jest w internecie, a filmy też są dostępne, tylko że są dostępne inaczej. Niekoniecznie legalnie, ale za to bez przerw na reklamy.

Ze specyficznym smokiem zetknąłem się dobitnie jako dziecko w czasach stanu wojennego. Babcia odprowadzała mnie do mojej podstawówki na Grzegórzkach. Nie dotarliśmy. Poprzedniego wieczoru była jakaś zadyma na Rynku Głównym. Komitet Obrony Demokracji (wtedy nazywał się ZOMO) rozpędził manifestantów przy użyciu gazu łzawiącego. Przy prawie bezwietrznej pogodzie chmura gazu w ciągu nocy ospale przemieściła się do naszej dzielnicy. Dzieci mają oczy bardziej wrażliwe niż dorośli, więc kiedy się tego nawdychałem, łzy pociekły mi ciurkiem i przestałem cokolwiek widzieć. Babcia musiała mnie odprowadzić z powrotem do domu. Do dzisiaj rozpoznałbym swąd tego gazu.

Czytam dziś na portalu wGospodarce.pl: „Organizacje ekologiczne ClientEarth, Miasto Jest Nasze, Greenpeace Polska i Akcja Demokracja złożyły w piątek skargę do Komisji Europejskiej w sprawie złej jakości powietrza w Polsce. Pod skargą zebrano ponad 24 tys. podpisów. Skarga – jak tłumaczą ekolodzy – jest związana z naruszeniem przez polskie władze obowiązków związanych z obniżaniem poziomu benzo(a)pirenu w powietrzu. Zgodnie z prawem UE od 31 grudnia 2012 r. stężenie niebezpiecznego dla zdrowia benzo(a)pirenu nie powinno przekraczać średniorocznie 1 nanograma na metr sześc. W Polsce – jak wskazują organizacje – te stężenia są przekraczane średnio pięcio-, siedmiokrotnie. Zanieczyszczenie benzo(a)pirenem jest efektem głównie palenia w kotłach domowych paliwami stałymi, np. mułami węglowymi, a także odpadami komunalnymi”. I tak dalej.

Jest oczywiste, że każdy z nas chce oddychać czystym, nieskażonym powietrzem. Niemniej w dużym mieście jest to po prostu niemożliwe. Rzekomi ekolodzy żadnymi ekologami nie są, bo ekologiem jest ktoś, kto ukończył studia o profilu „ekologia”, a takich wśród aktywistów Greenpeace ze świecą szukać. Jest to banda lewaków, którzy nie mając pojęcia o przyrodzie z ekologii uczynili ideologię. Gadanie o paleniu w piecach śmieciami i tworzywami sztucznymi można włożyć między bajki. Oczywiście, zdarzają się takie rzeczy i należy je tępić, ale coraz częściej, tam gdzie nie ma centralnego ogrzewania, ludzie instalują nowoczesne kotły, palą gazem i głównym źródłem skażenia powietrza stają się samochody, których przybywa lawinowo. Kiedyś idąc rano do sklepu po prostu przechodziłem przez ulicę. Dzisiaj jest to niemożliwe: stoję przy przejściu i czekam, aż jakiś kierowca łaskawie mnie przepuści.

Sprawa krakowskiego smoka ma też wymiar ekonomiczny. Nie wiem jak w innych miastach, ale w Krakowie zaroiło się od ludzi w kagańcach. Nazywam tak maski przeciwpyłowe, często bardzo fantazyjnie zdobione. Powstaje już moda na afiszowanie się nimi. Ile wyciągają producenci tych masek na wywołanej w tym roku histerii? A w dodatku, będąc wyposażonym w maskę i naciągając na głowę kaptur jest się nierozpoznawalnym dla kamer monitorujących ulice – a to już poważny problem.

No i, na koniec, co warto podkreślić: Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) od lat podnosi limity jakości powietrza. Tak więc stan zanieczyszczenia, który – dajmy na to – piętnaście lat temu był normą, dzisiaj jest stanem alarmowym.

Jedna z moich kuzynek kilka lat temu odbyła swoją wymarzoną podróż  życia – do Chin. Pekin słynie ze swojego smoka. Zapytałam, jak się jej tam oddychało. – E, tam – machnęła ręką. – Mniej więcej, jak w Krakowie.

Tomasz Kowalczyk

Tomasz_Kowalczyk_small