Wrzutka
Spalona prowokacja
Swojego czasu dużą popularnością cieszył się film „Akty i fakty” o tym, jak specjaliści od politycznego wizerunku usiłują przykryć wpadkę amerykańskiego prezydenta za pomoc fikcyjnej kampanii w Albanii.
Rzecz zrealizowano wielkim nakładem sił i środków. Aktorzy, statyści, green box, montaż i przekonanie, że jeśli pójdzie to w telewizji, ludzie to kupią… Historia prowokacji jest stara jak ludzkość. Wojnę peloponeską sprowokowało odtrącenie penisów ateńskim posągom przez agentów partii wojny i zrzucenie winy na Spartę, II wojnę światową poprzedził napad na radiostację w Gliwicach: projektodawcą był Reinhard Heydrich, realizatorem Alfred Naujocks, wykonawcami więźniowie ubrani w polskie mundury. Istotą prowokacji jest element zaskoczenia. W przypadku Ukrainy operacja zaplanowana przez Kreml została ujawniona, zanim doszło do realizacji. Historia powtórzyła się jako farsa. Zamiast czegoś w stylu napaści na radio w Gliwicach, mieliśmy przykład znany z dowcipów o Radiu Erewań. Nie w Moskwie, lecz w Leningradzie, nie samochody, ale rowery, nie będą rozdawać, tylko kraść. Teoretycznie koncepcja była ciekawa – krwawe starcia w Donbasie z winy Ukraińców, zamachy w Kijowie i następujące po nich represje, potem „bratnia pomoc” w odpowiedzi na prośbę zdrowego jądra towarzyszy ukraińskich… Mogło się udać! Ujawnienie zamiarów przez Amerykanów oznaczało zrobienie dziury w nadmuchanym balonie. Przed podżegaczami stanął dylemat – grać dalej według opublikowanego scenariusza? Dementować? Najbardziej fascynujące jest ujawnienie sprawy. Dotąd KGB nie dopuszczało do takich fuszerek. Możliwości są trzy – po pierwsze, system uległ rozszczelnieniu, po drugie – komuś zależało, aby podstawić nogę ekipie Putina, a może nawet wysadzić go z siodła, po trzecie – kupiliśmy fałszywkę, którą Ameryka w swojej niefrasobliwości rozpowszechni, a agresja na Ukrainę potoczy się wobec zupełnie innego scenariusza.
Marcin Wolski
albicla.com/MarcinWolski
źródło: Gazeta Polska | www.gazetapolska.pl