30 listopada 2013 r. przyjechał do Białegostoku Leszek Żebrowski zaproszony na spotkanie przez Klub „Gazety Polskiej”.
Gość mówił o Jedwabnem, o tym, co zdarzyło się tam 10 lipca 1941 roku . Podczas spotkania zaprezentowany został 25 minutowy barwny film dokumentalny „półkownik” Artura Janickiego pt. „Jedwabne” z 2003 roku, którego przez 10 lat nie wyemitowała żadna stacja tv.
Film-dokument, mówiący o tym co faktycznie miało miejsce w Jedwabnym, film który powinien stać się opiniotwórczy dla wyrokowania o przebiegu zdarzeń owego 10 lipca 1941 r. Przerwana ekshumacja ofiar Jedwabieńskich jest niezwyczajnym a raczej nadzwyczajnym zjawiskiem w dochodzeniach prokuratorskich. Tego się nie robi w świecie, nawet dla laika taka sytuacja świadczy o decydentach jak najgorzej. Zaświadcza mianowicie, ze nie chcą znać prawdy. Do poznania przyczyn tej negacji jako Naród dojrzeliśmy już dawno, zwłaszcza po nachalnych insynuacjach JT Grossa, że to my, my Polacy byliśmy sprawcami mordu. Dzięki Bogu pozostała w polskich duszach dociekliwość, zwłaszcza jeśli obłudnie zapewnia się nas, ze to więźniowie powinni odpowiadać za łagier.
Po emisji filmu Leszek Żebrowski przestawił obszernie okoliczności i przebieg wypadków w Jedwabnem, a także późniejsze relacje świadków i „świadków” czyli takich, którzy na miejscu zdarzenia nigdy nie byli albo będąc bardzo daleko nie wiedzieli NIC o przebiegu. Mieli za to złą wolę, zwyczajni fałszywi świadkowie. Tacy zdarzają się. Gorzej, jeśli fałszerstwo dokonywane jest na zamówienie. A w sytuacji jedwabieńskiego mordu tak było. Przypomnieliśmy nazwisko Hermana Schapera SS-mana dowodzącego komandem które popełniło szereg takich mordów jak w Jedwabnem. H. Schaper dowodził specgrupą „Płock-Ciechanow” mającą na celu mordowanie Żydów na terenach okupowanych podówczas przez Niemców – mord w Jedwabnem był „epizodem” w ich „pracy”. Schaper dowodził później jed.1005 zacierającą ślady zbrodni.
Złowrogo zaznaczył się także wówczas niejaki Waldemar Artur Maczpałowski /późniejsze nazwisko Waldemar Macholl/, o którym sądzi się, że uniknął wyroku śmierci zasądzonego w Białymstoku i zbiegł za granicę, ale pewności brak.
Nie mogłam nie pomyśleć przy tym o działaniach UBeckich na terenie „Łączki” i Aresztu Śledczego w Białymstoku. Tutaj także zacierano ślady, na jamach ze zwłokami zamordowanych Polaków grzebiąc dygnitarzy UBeckich /Brystygierowa, Bierut, Bermann/ albo stawiając budynki psiarni czy chlewni, albo po prostu urządzając wysypisko śmieci.
Na sali byli obecni byli min. goście z Nowego Jorku przybyli specjalnie na spotkanie z p. Żebrowskim. Przylecieli samolotem 84-letnia p. Anna mieszkanka okolic Jedwabnego z córką, pamiętająca tamten dzień i dziennikarz p. Walerian Dąbrowski. Na spotkaniu byli także obecni mieszkańcy Jedwabnego. Przybył żołnierz z oddziału partyzanckiego działającego wówczas w okolicach Jedwabnego, również zna prawdę.
Wszyscy oni jednogłośnie mówią: konieczne wznowienie i dokończenie ekshumacji! Ta ziemia kryje dowód, którego nie obali już żaden Gross. To nie Polacy są winni tej zbrodni.
To nie my, to Niemcy znani dzisiaj z imienia i nazwiska, mimo to sąd w Białymstoku wydał wyrok skazujący na chłopców, którzy pełni dumy narodowej i przekonani o własnej racji krzyczeli, ze nie przepraszają za Jedwabne ..a ja znów nie mogę się oprzeć wrażeniu, że zacierane są ślady zbrodni, tym razem rękami wymiaru sprawiedliwości.
Mam nadzieję, że następne spotkanie, które zorganizuje na ten temat Klub Gazety Polskiej w Białymstoku odbędzie się już w nowej rzeczywistości. Takiej, w której będziemy mieli całkowitą pewność, że NIKT OBCY nie rządzi w naszym domu i nie robi tu swoich porządków. Jeśli się nie mylę, to podsuwam właśnie temat polskim służbom specjalnym, które przysięgę składają na wierność Rzeczypospolitej ale obecnie chyba Jej nie służą.
Klub „Gazety Polskiej” w Białymstoku.
Wideo: Jacek Porosa