Tekst alternatywny

Strategia ratlerka

Strategia ratlerka

Do jednej z bardziej irytujących sytuacji dochodzi wówczas, gdy jakaś grupa podejmuje wspólne ważne zadanie – idzie jej ze zmiennym szczęściem, ale idzie, i naraz pojawia się przeszkadzacz. Ktoś, kto zaczyna stroić głupie miny, przedrzeźniać, urągać i na wszelkie sposoby utrudniać pracę. W większości przypadków ludzie starają się ignorować jego zaczepki, czasem odgryzą się słownie. Ale namolny nie ustępuje. Jak wściekły ratlerek szczeka, szczerzy krzywe zęby, łapie za nogawkę. Bywa, że komuś puszczają nerwy i jak nie kopnie…

Napastnik natychmiast w skowyt: – Biją, faszyści, zbrodniarze! – lamentuje, ale oczywiście dusza w nim się raduje, bo przecież o to chodziło. Sprowokować represje, żeby potem skargi na nieludzkich prześladowców zabrzmiały bardziej wiarygodnie. Może wezmą w obronę autorytety albo nawet jakieś europejskie gremia? Do tej pory atakował, oskarżając prowokowanego, że może coś zrobić. A teraz udało się, zrobił!

Na razie to tylko sytuacja hipotetyczna. Nie dajemy się sprowokować warkliwej hordzie. Trwa jednak trudny okres, który wymaga stalowych nerwów i zimnej konsekwencji. Trzeba poskramiać pokusy, by odpłacać pięknym za nadobne.

I nawet nie ze względu na przepełniające nas chrześcijańskie miłosierdzie.

To się opłaci! Polska patriotyczna skazana jest na sukces. Jeśli się nie podzieli i nie ulegnie pokusie rozdeptania hałaśliwych ratlerków, nic nie zatrzyma idących zmian.

Paradoksalnie rzecz biorąc, to ujadanie nam sprzyja. Wzmaga determinację reformatorów. Wyobraźcie sobie, przynajmniej teoretycznie, inną taktykę. Wspomniany ratlerek rezygnuje z jazgotu, przymila się, liże łapę, aportuje wybiórczo kwity na niektórych swych współtowarzyszy. Któż nie ulegnie pokusie świętego spokoju? Bez awantur Rzeplińskiego Trybunał Konstytucyjny miałby zapewniony znaczny wpływ na polską politykę. Media publiczne po wyborach 2015 r. zachowujące się umiarkowanie nadal pełne byłyby Kraśków i Tadli.

Opozycji udało się jedynie potwierdzić najgorsze opinie na swój temat – że stoi tam, gdzie kiedyś ZOMO, że ma wśród swych akolitów ludzi gorszego (ubeckiego!) sortu, że gardzi wszystkim, co święte – od uroczystości modlitewnych po czczenie bohaterów. Wypowiedź starszego Michnika, który z bezpiecznej Szwecji zachęca do obalenia władzy PiS-u, nie pozostawia wątpliwości. Strony konfliktu są wyraźne – potomkowie bolszewików z KPP nadal walczą z wnukami Żołnierzy Wyklętych.

Dzień, w którym ten fakt dotrze do wiadomości tych, którzy z zaślepienia, niewiedzy, resentymentów, fałszywie pojętych interesów, grupowych fobii, towarzyskich szantaży lub za sprawą totalnej manipulacji są „mięsem armatnim” konfliktu, będzie początkiem końca wojny polsko-polskiej. Przy czym w przypadku jednej strony przymiotnik „polskiej” należy opatrzyć wielkim znakiem zapytania.

Marcin Wolski

Marcin_Wolski_small