Tegoroczne Boże Narodzenie różni się od tego, które znamy z poprzednich lat, i tak jest niemal w każdym kraju. Klubowicze „Gazety Polskiej”, rozsiani po całym świecie, opowiedzieli „Codziennej”, jak spędzą ten wyjątkowy czas w dobie pandemii koronawirusa. Niektórym COVID-19 pokrzyżował plany w ostatniej chwili. Inni będą się cieszyli towarzystwem tylko najbliższej rodziny.
Tak poradzili sobie klubowicze „GP” na świecie. Zachowali tradycję świąt mimo pandemicznych ograniczeń
Staramy się, żeby święta Bożego Narodzenia wyglądały w miarę normalnie – mówi szef klubu „Gazety Polskiej” w Nowym Jorku Maciej Rusiński. Zaznacza jednak, że sformułowanie „w miarę” trzeba tu mocno podkreślić. – Każdy spotyka się w najbliższym, rodzinnym kręgu. Mieliśmy w środowisku polonijnym tradycję łamania się opłatkiem. Teraz jest to dużo trudniejsze. Spotkania opłatkowe nie mogą się w tej chwili odbyć. Są to takie święta w wycofanym stylu – mówi Maciej Rusiński. Jak dodaje, w USA nie ma ograniczeń dotyczących spotkań rodzinnych. – Jeszcze miesiąc temu, wokół znaczącego w Stanach Zjednoczonych dnia, jakim jest Święto Dziękczynienia, pojawiały się sugestie władz, by nie spotykać się w zbyt dużych rodzinnych kręgach. Jednak wokół Bożego Narodzenia nie ma takich obostrzeń. Są natomiast dotyczące publicznych zgromadzeń. Nabożeństwa w kościołach są ograniczone. Uczestnicy mszy św. muszą być rozstawieni w odpowiedniej odległości – kończy szef nowojorskiego klubu „GP”.
W australijskim Melbourne obostrzenia zostały poluzowane. – To kładło się cieniem na świętach, ale w tej chwili w Melbourne od dwóch miesięcy nie ma żadnego przypadku zakażenia koronawirusem. Obostrzenia nie są jednak zdjęte całkowicie, ponieważ wszyscy obowiązkowo muszą nosić maski. Nadal są limity osób, m.in. w kościołach. Pasterka w naszym lokalnym, polskim kościele Miłosierdzia Bożego będzie podzielona na dwie części – tłumaczy szef klubu „GP” w Melbourne Stanisław Zdziech. – Pierwsza pasterka odbędzie się o godz. 9, a o godz. 11 zostanie wyemitowane nagranie jasełek z ubiegłego roku, ponieważ w tym nie było możliwości przygotowania programu. Jeżeli chodzi o Wigilię, to ze względu na poluzowanie restrykcji w domu może być 30 osób, więc cała nasza rodzina zmieści się w tej liczbie. Niestety w sąsiednim stanie wykryto kilka nowych przypadków zakażeń wśród osób, które przyleciały z Londynu. W związku z tym granica między stanami zostanie ponownie zamknięta – dodaje Stanisław Zdziech. Szef klubu „GP” w Melbourne opowiedział, jak w tym roku przebiegną święta Bożego Narodzenia w jego rodzinie. – Wigilię zawsze spędzamy w domu. Pierwszy dzień świąt też z rodziną, a drugiego dnia świąt wyjeżdżamy na urlop na dwa tygodnie. W zeszłym roku byliśmy w Mallacoota, gdzie doszło do pożarów buszu. W tym roku jedziemy tam zno-wu. Jest to piękna miejscowość, choć na pewno widoki nadal będą przygnębiające, bo mnóstwo domów i infrastruktury spłonęło – podkreślił Polak mieszkający w Australii.
Dla szefa paryskiego klubu „GP” Andrzeja Wody tegoroczne święta będą dość smutne. – W tej chwili powinienem być w samolocie, ale odwołaliśmy lot w związku z tym, co się dzieje w kraju. Premier prosił, żeby się nie przemieszczać i nie stwarzać większego zagrożenia, dlatego zostajemy w domu. To będą nasze pierwsze święta, których nie spędzimy z rodziną w Polsce. Jednak musimy to przetrwać, nie chcemy stwarzać zagrożenia zarówno dla rodziny, jak i dla siebie – mówi nam dzień przed Wigilią Andrzej Woda. W paryskich kościołach nabożeństwa odbywają się częściej, żeby wierni się w nich nie tłoczyli. – W sobotę mieliśmy spotkanie online z klubowiczami „GP”. Złożyliśmy sobie życzenia. Tradycyjnie zawsze spotykamy się pod koniec lub na początku roku. Do tej pory organizowaliśmy kolację w restauracji, ale ze względu na pandemię musieliśmy z tego zrezygnować – dodaje.
Z kolei szefowa klubu „GP” w Sztokholmie Anna Kremky tegoroczne święta spędzi w małym, ale rodzinnym gronie.
– Ograniczamy się tylko do najbliższej rodziny. Władze zalecają spotkania w gronie maksymalnie ośmiu osób. W restauracjach jest duże ograniczenie. Siadać można co drugi stolik i maksymalnie po cztery osoby, chyba że są z jednego gospodarstwa domowego – mówi Polka mieszkająca w Szwecji. Dodaje, że w Sztokholmie jest dość trudna sytuacja, jeśli chodzi o nabożeństwa. – Zamknięto nam duży kościół ze względu na remont i katedrę. Mamy taką małą kaplicę, w której może być najwyżej osiem osób, i sąsiednie pomieszczenie, w którym równocześnie może się odbywać msza św., więc księża salezjanie robią, co mogą. Na szczęście nabożeństwa można oglądać w internecie
podkreśla Anna Kremky.
Beata Mańkowska
źródło: https://niezalezna.pl/371156-tak-poradzili-sobie-klubowicze-gp-na-swiecie-zachowali-tradycje-swiat-mimo-pandemii