Tekst alternatywny

Trochę o historiozofii

Trochę o historiozofii

Początek roku. Publicyści podsumowali rok miniony i postawili prognozy na nowy. Więc nie będę się wymądrzał, bo wszystko co ważne zostało już powiedziane. Wrócę zatem do tematu który tąpnął mocno w zeszłym tygodniu, czyli do uwalenia ustawy liberalizującej proceder przerywania ciąży, przygotowanej przez panią Barbarę Nowacką. Gdybym był złośliwy, to bym napisał, że pani Nowacka, będąc moją rówieśniczką, wygląda na znacznie starszą niż ja, ale nie jestem złośliwy, więc tego nie napiszę. Napiszę tylko, że konserwatyzm najwyraźniej konserwuje, a lewactwo postępowo postępuje.

Ktoś trafnie zauważył, że dzięki Nowackiej Polska jest jedynym krajem w którym nie upadł rząd, tylko upadła opozycja. Zdarza się. Przypomniała mi się sytuacja bodaj z poprzedniego roku, a może z 2016, kiedy to amerykańscy dziennikarze przepytywali konserwatywnych kongresmenów, będących przeciwnikami aborcji o to, czy posiadając teoretycznie możliwość podróży w czasie zdecydowaliby się na dokonanie aborcji nienarodzonego jeszcze Adolfa Hitlera. Większość odpowiedzi brzmiała – tak.

Na szczęście nie jestem kongresmenem, bo w takiej sytuacji musiałbym odpowiedzieć, że to głupie pytanie. To nie jest prawda, że nie ma głupich pytań, tylko są głupie odpowiedzi. Nie, głupie pytania też są.

Zastanówmy się. Czy gdyby dwaj Amerykanie, bracia Wright, zostali „wyaborcjowani” i skutkiem tego nie skonstruowali w roku 1903 pierwszego samolotu, to po dziś dzień podróże powietrzne odbywałyby się wyłącznie za pomocą balonów i sterowców? Oczywiście, że nie, ponieważ prace nad „maszyną latającą cięższą od powietrza” (tak to wtedy określano) trwały po obu stronach Atlantyku. Wrightowie mieli szczęście, bo wygrali wyścig. Gdyby ich nie było, ktoś inny skonstruowałby samolot i to mniej więcej w tym samym czasie.

Podobnie z Hitlerem. Czy gdyby go „wyaborcjowano” nie wybuchłaby II wojna światowa? Oczywiście że by wybuchła, bo wybuchnąć musiała. Dalekowzrocznie przewiedział to marszałek Francji (później także i Polski) Ferdynand Foch, który w 1919 roku po podpisaniu Traktatu Wersalskiego stwierdził, że nie zawarto pokoju, tylko  rozejm na jakieś dwadzieścia lat. Nie pomylił się ani o rok .Hitler nie założył przecież zbrodniczej partii NSDAP. On do niej wstąpił i w końcu objął przywództwo. Gdyby Hitlera nie było, to przywództwo wziąłby ktoś inny, może  Göring, może Goebbels, a może jakiś inny niemiecki czy austriacki nazista, którego nazwiska nie znamy, bo nie mógł zaistnieć właśnie z tego powodu, że Hitler przyszedł na świat. Tak więc wojna, spowodowana przez Niemców upokorzonych w Wersalu wybuchła by i bez Hitlera. Podobnie Holocaust. Przecież Hitler nie wymyślił antysemityzmu. Organizacja o oficjalnej nazwie Liga Antysemicka powstała w Niemczech kilka lat przed jego narodzinami. I cóżby tu pomogła skrobanka?

Jest taka ładna metafora Stanisława Cata-Mackiewicza o historii. Że spory o to, czy w historii ważne są jednostki czy procesy społeczne są bezsensowne, ponieważ każda wybitna jednostka – dobra, czy zła – jest produktem swoich czasów, tak więc może być zastąpiona przez inną jednostkę, która przypadkiem pojawi się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Historia jest jak rzeka – może czasem zakręcić w jedną czy w drugą stronę, ale zawsze w końcu woda z tej rzeki wpłynie do morza.

Tak więc, skoro „wyaborcjonowanie” pani Nowackiej nie doszło do skutku i tak na jej miejscu pojawiłby się ktoś inny. Może pan Adrian Zandberg? Jak powiedział kiedyś największy prezydent USA, Ronald Reagan – dziwne, że wszyscy ludzie którzy są za aborcją zdążyli się urodzić.

Tomasz Kowalczyk

Tomasz_Kowalczyk_small