W atmosferze zadumy, pełni wdzięczności klubowicze z całej Polski zebrali się, by oddać hołd Ryszardowi Kapuścińskiemu – Prezesowi Klubów „Gazety Polskiej”. Uroczystość zgromadziła setki członków klubów „GP”, którzy przybyli z transparentami i banerami, oddając hołd człowiekowi, który przez lata kształtował ruch obywatelski w tej organizacji i jednoczył patriotyczne środowiska.
Wzruszające słowa pożegnania wygłosił redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz, podkreślając niezwykłą rolę, jaką Ryszard Kapuściński odegrał w życiu patriotycznej wspólnoty.
„Ryszarda Kapuścińskiego pamiętam jako Kogoś, komu powierzyłem być może najważniejsze zadanie w tym wszystkim, co robimy, czyli pokierowanie największym ruchem społecznym w Polsce, a być może w Europie. Ryszarda spotkałem 20 lat temu, kiedy odradzały się kluby »Gazety Polskiej«. Pierwsze próby podejmowane w latach 90. były nieudane, właśnie ze względu na to, że zabrakło właściwych ludzi, właściwej formuły. Ryszard zaproponował mi, żeby wprowadzić pewne reguły korporacji, zachowując to, co jest w klubach najważniejsze, czyli wspólnotowość, przyjaźń. To była decyzja, która mogła mieć krytyczne znaczenie w ogóle dla istnienia tego ruchu, bo gdyby na tym miejscu pojawił się niewłaściwy człowiek, to pewnie dzisiaj klubów by po prostu nie było. Jedna osoba dostawała bardzo dużą władzę i musiała uszanować to, że taki ruch społeczny może istnieć tylko wtedy, kiedy daje się ludziom działać, daje się im swobodę, a jednocześnie wie się, gdzie są te czerwone linie, których przekroczyć nie wolno. Te nasze czerwone linie wyznaczał patriotyzm, miłość do Polski, walka o wolność słowa, ale też troska o media, które tworzyliśmy. Nie tylko trzeba było ustanowić odpowiednie regulacje, lecz przede wszystkim mieć niezwykłą osobowość, bo ktoś, kto ma dużą władzę, bardzo chętnie może z tej władzy skorzystać – dla siebie, żeby wykazać, jak jest ważny, albo stosować reguły, jakie przyjęte są w innych miejscach: w biznesie, w polityce. Tak więc trzeba było człowieka, który ma osobowość otwartą na innych, kogoś, kto potrafi zaakceptować, że ludzie różnią się między sobą, że przynoszą mnóstwo problemów, mnóstwo pomysłów, z którymi się nie zgadzamy, mnóstwo spraw, w które trzeba zainwestować swój czas, nie będąc nawet przekonanym, że one mają szansę na sukces, a jednak trzeba im ten czas poświęcić. Bo ludzie przychodzą, ludzie oddają swój czas, swój wysiłek na rzecz Polski, na rzecz tego, co robimy, i trzeba dać im szansę. Ryszard pracował po nocach, pracował non stop. W zasadzie odbierał telefony ciągle, jego najbliżsi pracownicy mówili, że przestrzegał, iż o 3 w nocy można dostać od niego telefon. Jednocześnie niczego nikomu nie narzucał, pozwalał ludziom działać. Tę ideę trzeba mieć w sobie, tego się nie zadekretuje, nie napisze. Mam wielu współpracowników, którzy też czasem piastują funkcje kierownicze, i próbuję z nimi rozmawiać: »daj ludziom szansę, niech pozwolą sobie na błędy, ale muszą móc działać«. Często te rozmowy niewiele dają, bo człowiek z natury rzeczy chce rządzić innymi, tak nas Pan Bóg stworzył, Jego słowa »czyńcie sobie Ziemię poddaną« ludzie bardzo często rozumieją »czyńcie sobie innych poddanymi«. Żeby znaleźć te granice, w których można dać ludziom szansę na rozwój, trzeba mieć naprawdę ogromne życiowe doświadczenie, ale też bardzo ciekawą osobowość. Ryszard nie był ani charyzmatycznym przywódcą, ani nie był liderem, który by szedł na barykady, ale miał inną, bardzo istotną cechę – umiał z ludźmi rozmawiać, negocjować, umiał tłumaczyć, a to wymagało czasu. Bo nawet jeśli ktoś nie miał racji, to musiał zrozumieć, że jej nie ma, a nie dostać po głowie za to, że idzie w ślepą uliczkę. Do tego trzeba było naprawdę niezwykłego Człowieka. Widzą Państwo, ile przed nami próbowano tworzyć ruchów społecznych, ile próbowano tworzyć, czerpiąc z nas wzór, lecz nikomu się nie udało. Dlaczego się nie udało? Dlatego, że nawet ci, którzy próbowali kopiować nasz regulamin, nasze wzorce, naszą kartę, nasze działania, mieli niewłaściwych ludzi. My zaś trafiliśmy na właściwego Człowieka. Pan Bóg tak zdecydował, że tu będzie ten właściwy człowiek. Dzięki temu ten ruch mógł istnieć, mógł się rozwijać i dzięki temu dzisiaj mamy ponad 500 klubów w Polsce, na całym świecie, w Australii, Stanach Zjednoczonych. 20 lat to już nie jest przypadek, to już jest wielka siła, którą zawdzięczamy Ryszardowi Kapuścińskiemu. Za to chciałem bardzo podziękować również jego żonie, która musiała to znosić na co dzień. Ryszard przyklejony do telefonu, zajęty innymi ludźmi, zajęty naszymi sprawami. Na pewno miał dużo mniej czasu. Jak człowiek się czemuś poświęca, to zawsze kosztem biznesu, pracy, rodziny. Nie da się osiągnąć sukcesu, jeżeli się w to nie zaangażuje, a szczególnie kiedy mieszka się w takim kraju jak Polska, tu po sukces trzeba się wspinać na palcach i Ryszard to potrafił. Chociaż jakbyście popatrzyli na zdjęcia, to trzymał się często w cieniu. Było bardziej widać naszych dziennikarzy, redaktorów, naszych szefów, a Ryszard stał gdzieś tam, obok w tle, bo wiedział, że Jego rolą nie jest bycie tym, który pierwszy idzie z flagą, Jego rolą jest to, by nauczyć ludzi iść z tą flagą. Wykorzystaliśmy Jego wiedzę, Jego zupełnie unikalne doświadczenie, które przyniósł w dużej mierze z biznesu, z działalności społecznej, i dzięki temu mamy też dzisiaj coś, co trwa i będzie trwało pomimo Jego choroby. To już działa samo. Dlaczego? Dlatego, że w to dzieło jest wpisana osobowość Ryszarda. Za to chciałem Mu bardzo serdecznie podziękować, podziękować również rodzinie, a jednocześnie złożyć serdeczne kondolencje, bo to dla nas wszystkich wielka strata”.
***
Podczas uroczystości nie zabrakło wspomnień o Jego zaangażowaniu, determinacji i oddaniu sprawie Polski. Klubowicze „Gazety Polskiej” zgodnie podkreślali, że Ryszard Kapuściński pozostawił po sobie trwały ślad, a jego działalność inspirować będzie kolejne pokolenia.
Ryszard Kapuściński odszedł, ale jego duch i idea, którą pielęgnował przez lata, pozostaną w sercach klubowiczów „Gazety Polskiej”.