Wyniki z paska wyssane
„Jedno piwo, panie Palivec, ale ciemne, bo dziś mamy żałobę!” – tak spuentował w praskiej knajpie dobry wojak Szwejk tragiczną śmierć arcyksięcia Ferdynanda. Myślę, że w lokalach Partii, która z niejasnych przyczyn ma obywatelstwo w nazwie też leje się dzisiaj ciemne piwo. Nikt na szczęście nie zginął, ale kandydatka Partii przegrała wybory na prezydenta Elbląga. Podobno krakowska działaczka Partii (piszę podobno, bo widziałem to tylko w komentarzach), popularnie zwana RRK, oceniła, że Elbląg to tylko lokalna sprawa. Bardzo lokalna. Ot, nic się nie stało, pełowcy, nic się nie stało.
To dziwne, bo gotów byłbym postawić dolary przeciw orzechom (tak się dawniej mówiło, ale dzisiaj to nawet czarny charakter z filmu o Jamesie Bondzie woli łapówkę w euro niż w dolarach), że gdyby w Elblągu wygrała pani Elżbieta Gelert tedy by zachwytom w zaprzyjaźnionych telewizjach nie było końca. Usłyszelibyśmy coś o „zahamowaniu niebezpiecznego dla PO spadkowego trendu”, o tym że „potwierdziły się jednak diagnozy ekspertów, iż PiS ma rozpostarty nad sobą szklany sufit” i że „przekroczenie pewnego pułapu poparcia dla tej partii jest po prostu niemożliwe” itd. Słowem to, co eksperci opowiadali nam od czasu pierwszej tury elbląskich wyborów. A nawet wcześniej.
(Swoją drogą przypomniała mi się taka oto definicja kim jest ekspert: otóż jest to człowiek, który jutro ściśle naukową metodą wytłumaczy ci, dlaczego zupełnie nie sprawdziły się dokładne prognozy, które stawiał wczoraj).
No, a tu guzik. O klęsce Partii coś tam poszło króciutko, półgębkiem, po czym nastąpiło przejście do porządku dziennego. Czyli do Matki Madzi, oraz jakiegoś księdza, który pokłócił się z biskupem i ten biskup odesłał go na emeryturę. Człowiek o chytrym nazwisku bardzo broni tego księdza, TOK FM poświęciło wiele czasu na rozpowiadaniu o jego krzywdzie, czyli sprawa jest poważna i z pewnością wkrótce Polska cała podzieli się na dwa zwalczające się obozy „pro-” i „anty-” biskupie. I oczywiście pokrzywdzonego księdza i swobody wyrażania poglądów w Kościele bronić będą zażarcie ludzie którzy każdy kościół omijają szerokim łukiem, chyba że jest to jedna z katedr w Holandii, którą zamieniono na dyskotekę z dark-roomem.
Przyznam, że nie wykonałem planu który założyłem sobie w ubiegły czwartek. Wiedząc, że głosowanie w Elblągu odbędzie się w niedzielę, zamierzałem napisać dwa krótkie felietoniki, jeden na okoliczność wygranej pani Gelert, a drugi na zwycięstwo pana Wilka. Po ogłoszeniu wyników opublikowałbym natychmiast bądź to jeden, bądź drugi. Stare jak świat rozwiązanie dziennikarskie; po dziś dzień w redakcjach wielkich dzienników są archiwa zapełnione biogramami różnych sławnych ludzi; żyjących, ale napisane na okoliczność ich śmierci. Gdy taki człowiek umiera, to się błyskawicznie wyciąga stosowny tekst, wpisuje się tylko datę śmierci i jej okoliczności i puszcza do druku. Gotowiec póki co poszedł, a my mamy czas na napisanie obszerniejszego tekstu. Ponieważ weekend spędziłem w Beskidach planu tego nie zrealizowałem i dobrze w sumie, bo jeden z tych tekstów musiałbym wywalić do kosza.
Nie wszystkie redakcje są jednak takie przewidujące: oto kupiłem dziś rano (piszę w poniedziałek, 8 lipca) „Dziennik Polski” i na pierwszej stronie przeczytałem: „Elbląg dla PO? Elżbieta Gelert (PO) – 53,7 proc. Jerzy Wilk (PiS) – 46,3 proc. Takie wyniki wyborów prezydenckich podał lokalny portal portel.pl tuż po godz. 22”. Nie wiem, o której godzinie zamykany jest numer „DP”, kiedyś to było około 2 w nocy, ale widać że jego obecni dziennikarze śledzili jak tylko długo się dało pewien zaprzyjaźniony z Partią portal, oraz pasek w jednej telewizji, w moich kręgach zwanej popularnie WSI 24. Uwierzyć badaniom obciążonym elementarnym, metodologicznym błędem (pominięcie faktu, że od 20 do 30 proc. respondentów wypytywanych przed lokalami wyborczymi odmówiło odpowiedzi na pytanie, na kogo oddali głos) i przyjęcie na wiarę tak spreparowanych wyników – to jest albo wielka głupota, albo bardzo zła wola. Wolę wierzyć, że to pierwsze, bo po cóż na zdrowy rozum pompować sztucznie poparcie dla Partii w sytuacji, gdy głosowanie już się zakończyło?
Śledzili ci dziennikarze pasek no i się przeliczyli. Pasek powiedział, uwierzyli. Kiedyś tacy jak oni wierzyli że „w socjalizmie skaleczony palec nie boli / skaleczyli sobie palec / poczuli / zwątpili”.
Szwejk zamówił w tym 1914 r. ciemne piwo i miał z tego powodu spore nieprzyjemności. Ale poradził sobie, bo miał wybitne poczucie humoru. Pełowcy, RKK i cała ta zbieranina nie mają, więc mam nadzieję że sobie nie poradzą. Oby wynik wyborów w Elblągu okazał się z czasem pierwszym krokiem ku zwycięstwu w Warszawie. A potem w całej Polsce.
Tomasz Kowalczyk