Zły miesiąc dla złej władzy
Czy Tusk może spokojnie wyjechać na wakacje? Czy rządząca ekipa, po przeliczeniu zysków kończącego się właśnie sezonu, po zamknięciu bilansu wpływów z dyskretnych kont i cichych dochodów, rozjedzie się teraz po świecie na zasłużone urlopy, żeby nabrać siły przed nowym sezonem – być może ostatnim tak pomyślnym?
Na pozór wydaje się możliwe, że przerzedzi się parking limuzyn przez Urzędem Rady Ministrów, a najdroższe plaże świata gościnnie przyjmą strudzonych ministrów. Ostatni dzień przed sejmową przerwą zakończył się przecież sukcesem: Kwiatkowski, partyjny funkcjonariusz Platformy i były minister sprawiedliwości, został prezesem Najwyższej Izby Kontroli, której zadaniem jest m.in. kontrolowanie rządu. Tusk może więc spać spokojnie, bo jeżeli dotąd w NIK-u zdarzały się słowa krytyki, to teraz może liczyć wyłącznie na pochwały. Z kolei Rostowski dostał przyzwolenie na dalsze zadłużanie państwa, więc jak się uda, to jeszcze przez dwa lata będzie można transferować budżetowe pieniądze do prywatnych kieszeni. Czy więc można jechać na urlop?
Jest jednak parę kłopotów. Gowin podburza partię i namawia do odsunięcia premiera-nieudacznika. Wprawdzie większość kolegów z PO umie liczyć pieniądze oraz pilnować posad dla swoich krewnych i znajomych, więc nie zrobi głupstwa i posłusznie wybierze Tuska, ale rządowa większość w Sejmie niebezpiecznie maleje i trzeba myśleć o przejęciu tych, którzy odeszli od Palikota. Poza tym Schetyna nadal knuje wewnątrz partii i stara się na stanowiskach lokalnych baronów obsadzić swoich ludzi.
Kłopoty są też w Unii Europejskiej, gdzie nagle przypomniano sobie o kontrolach wydawanych przez Polskę pieniędzy. I nie chodzi tu o zmarnowanie miliardów, wyrzuconych na kawałki niedokończonych autostrad oraz bezużyteczne, ale kosztowne stadiony czy akwaparki, tylko o pieniądze roztrwonione na niezasłużone nagrody i premie, rozkradzione przy nieuczciwych przetargach, utopione w bezsensownych „projektach”, służących jedynie za kopalnię złota dla wtajemniczonych.
Siedem lat zmarnowanych przez rząd, może jesienią doprowadzić do społecznych protestów na skalę trudną do opanowania. Nawet zagraniczne służby, ściągnięte na pomoc z Niemiec czy Rosji, mogą nie poradzić sobie z irytacją niezadowolonych. Jest już za późno, aby Tusk przestawił politykę na tworzenie nowych miejsc pracy, odbudowę przemysłu i ożywienie gospodarki, bo to wymagałoby wyrzucenia dotychczasowej ekipy i znalezienia ludzi kompetentnych. Zresztą ten rząd nie jest do tego zdolny, bo musiałby odebrać dochody tysiącom pasożytów, na których poparciu – szczególnie w mediach – opiera się obecna władza.
Tusk nie będzie miał spokojnych wakacji. Jego partia już mu nie wierzy, ale jeszcze ma nadzieję na kolejne dwa lata korzystania z przywilejów, podatkowych zwolnień, dodatkowych zarobków. Tusk musi jej to zapewnić albo przygotować się na najgorsze. Na wznowienie działań w śledztwie Amber Gold, na rozliczenie cygar czy sukien dla żony, na zarzuty w sprawie Smoleńska. Tego lata, po raz pierwszy odkąd został premierem, prawdziwy strach zagląda przez okna rządowych apartamentów. Bo sierpień w Polsce jest złym miesiącem dla złej władzy.
Ryszard Terlecki